kierowcy, podeszła do niej gosposia, prowadząc ze sobą młodego - Willow! - głos Scotta był stanowczy. - Dokąd się wybierasz? - Policja! - krzyknął, wyciągając odznakę. - Niech ktoś zadzwoni na 911! Wezwijcie pogotowie! mnie mundurka będzie dla pana pozytywne w skutkach. - Jedyną dobrą stroną służbowego stroju jest to, że nie - Jestem zdumiona - przyznała lady Helena i pierwszy raz nie zwróciła uwagi na Muffin, która obgryzała jej szal. - Lysandrze, popatrz na zdumiewające efekty pracy swojej siostry. No i naturalnie Diany. uwierzycie, ile osób podchodziło dziś do mnie, przedstawiając listę podejrzanych. kasy, Willow zauważyła, że mana sobie elegancko skrojony - Tina, do cholery, życie ci niemiłe? - mruknął jakieś przekleństwo, pokręcił głową. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić, spokojniej już i ciszej: - Posłuchaj, nie wróciłem wtedy po ciebie, ponieważ tamtej nocy została zamordowana moja matka. Ona była... tancerką, tutaj, w 69. Załatwił ją klient, jak twoją przyjaciółkę Billie. Nie wróciłem po ciebie, ponieważ sam nie miałem dokąd pójść, rozumiesz? Mój świat się zawalił. Teraz myślę... że to mógł być ten sam morderca. Muszę wiedzieć, czy to ten sam. Muszę go złapać, rozumiesz? - Znów odetchnął, po czym pochylił się nad nią i dokończył: - A teraz powiedz mi, skąd masz ten krzyżyk. się przyjaźnić, choć ona jest starsza... była szarą myszką i wiadomo, co miał na myśli. W jego życiu - Chcę wam powiedzieć, moi drodzy - zaczął Connor, obejmując - Co chcesz powiedzieć? - Willow wstrzymała oddech. - - Tak - poszukał jej oczu - dobre wspomnienia.
Mark spochmurniał i zacisnął usta. okazywać. Chciał. Nigdy niczego bardziej nie pragnął. Jednak gdy¬by to zrobił, już nigdy nie potrafiłby się jej wyrzec. To mu¬siałoby być na zawsze. A on nie zamierzał wiązać się na zawsze. Nie umiał kochać. Nie chciał. Nie potrzebował. Nie życzył sobie. - Moja piękna... - mały Książę przystanął i czule pogładził płatki Róży. Na swoją planetę Róża i Mały Książę powrócili tuż przed zachodem słońca. Kiedy przyglądali się, jak złocista kula - Interes kraju wymaga, żeby następca tronu powrócił - oznajmił twardo. - Za zadanie typowego pytania „po". - Pytania w stylu „co dalej"? - Rozumiem, że słyszałeś już takie pytanie wcześniej. - Owszem, ale nigdy nie zaszczyciłem go odpowiedzią. - To mój pierwszy raz. Beck zawahał się, a potem wstał i znów podszedł do drzwi kuchennych. Frito chwycił piłeczkę i poczłapał w jego kierunku, z nadzieją, że jego pan się z nim pobawi. Beck jednak stał bez ruchu, zapatrzony w przestrzeń za moskitierą. - Jeśli musisz się tak długo zastanawiać, to wystarczy za odpowiedź. - Sayre odgarnęła włosy i wstała. Beck odwrócił się szybko. - Sayre. - Nie musisz mi nic tłumaczyć, Beck, a już na pewno składać obietnic. Nie jestem głupią dziewczynką z głową w chmurach. Zeszłej nocy zareagowaliśmy akurat w taki sposób na sytuację pełną emocji i na wzajemne przyciąganie fizyczne. Zrobiliśmy to, czego pragnęliśmy, i w ciemnościach wydało się to wspaniałe. Teraz jednak nastał dzień i... - Jak możesz wątpić choćby przez chwilę, że pragnę cię bardziej niż kogokolwiek na świecie? - Jego słowa były tak nabrzmiałe gniewem, że zbita z tropu Sayre powstrzymała się od dalszego wywodu. - Zapragnąłem cię od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Od tego czasu moje pragnienie narastało przy każdym kolejnym spotkaniu. Tak też było ostatniej nocy, tak jest teraz, dzisiaj, w tej chwili. Będę cię pragnął jutro i każdego kolejnego dnia. Jednak... - Jednak gdy przyjdzie do wybrania między Huffem a mną, wybierzesz jego. - To nie jest takie proste. - Nie? - Nie. - Ja myślę, że jest. - Są rzeczy, o których nie masz pojęcia, a ja nie mogę ci o nich powiedzieć. Muszę skończyć to, co zacząłem. - Czy kiedykolwiek przestaniesz chronić Huffa i Chrisa? Jak daleko się dla nich posuniesz, Beck? Oberwałeś za nich wczoraj. Napluto ci w twarz z ich powodu. Ludzie tobą gardzą, nie ufają ci i piętnują cię, a ty znosisz to wszystko dla nich. Czy cię to nie nuży? Wpatrzył się w nią przenikliwym wzrokiem. - Nie masz pojęcia, jak bardzo. - Więc zostaw ich! - Nie mogę. - Co cię powstrzymuje? - Zobowiązanie. Moje życie jest nierozerwalnie związane z Huffem i Chrisem. Nie chcę tego, zwłaszcza po nocy, którą właśnie spędziłem z tobą, ale nic na to nie poradzę. Taka jest prawda. - Zacisnął szczęki, jego usta zmieniły się w cienką kreskę determinacji, a zielone oczy, jeszcze kilka minut temu zamglone z pożądania, teraz stały się zimne i czujne. - Najwyraźniej - wyszeptała. - Niechaj Bóg cię ma w swojej opiece. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. Wytrzymał, spoglądając na nią do drugiego dzwonka, a potem zaklął pod nosem i odebrał. W miarę słuchania, wyraz jego twarzy zmieniał się jak w kalejdoskopie. - Kiedy? Gdzie? - Wyraźnie poruszony tym, co właśnie usłyszał, przesunął dłonią po twarzy. - O Boże, czy to poważne? Nie żyje? podejmowało rozmowy, lecz nie czuli się przez to oddaleni od siebie. Przeciwnie. Mark przybladł. Może umieliby coś doradzić... Odetchnął z ulgą. - Zapewnię mu wszystko, co najlepsze. - Nie, Wasza Wysokość. - Co twoja siostra napisała w tym liście?
©2019 w-samochod.prochowice.pl - Split Template by One Page Love